cyberwiersz – cyfrowa Lokomotywa

Za chwilę 8 rocznica śmierci mojej babci, która ceniła sobie poezję.
Wydaje mi się, że była by zadowolona widząc zapędy wnuka do poezji i społecznictwo.
Możecie poczytać jej poezję tutaj http://annazabacka.pl/

To pierwszy z cyklu cyberwierszy.

sugeruję odsłuchać oryginału czytanego przez Piotra Fronczewskiego, by złapać rytm tego wiersza.

Lokomotywa Julian Tuwim,
wersja o pracowniku w XXI w.

Pracownik w biurze czas miło spędza,

Ciężkie i tłuste projekty opędza,

Klientowi doradza.

Pisze i czyta, liczy i myśli,

Pomysły rzuca, kolegów czaruje:

Buch – jak pracuje!

Uch – jak pracuje!

Puff – jak pracuje!

Uff – jak pracuje!

Już ledwo patrzy, już ledwo kuca,

A jeszcze manager robotę mu wrzuca.

Wiadomości do adresata wysłali,

Długie i ciężkie, z treścią co pali,

I wiele spamu na każdym kroku,

A w jednym tabela, a drugi o szoku,

A w trzecim same faktury,

Na już i złośliwe z natury,

A czwarty pełen cefałek,

A w piątym reklama zapałek,

A szósty szyfruje – na poczekaniu!

Mówił to admin na zebraniu!

W siódmym wirusy okupu żądają,

W ósmym z Nigerii treści podsyłają,

W dziewiątym – reklama podróbki zegarka,

W dziesiątym – przypominajka statusu Darka.

A tych maili jest ze czterdzieści,

Zapora nie wie, co się w nich jeszcze mieści.

Lecz choćby admini byli mistrzami

I każdy szkolenia brałby garściami ,

I każdy pracował najlepiej, bezpiecznie,

Pracownik wirusy z poczty przyniesie.

Nagle – pisk!

Nagle – krzyk!

Pliki – znikają!

Dane – uciekają!

Najpierw – powoli – jak struś – wystraszony,

Dzwoni – pracownik – i admin – wkurwiony,

Szarpie za kable i ciągnie z mozołem

Widzi karierę za podbiegunowym kołem,

Szykuje się admin na różne smaczki,

Ominą go dzisiaj na obiad kaczki,

Procedur szuka, narzędzia odpala,

By ruch powstrzymać, bo pędzi mu fala,

A dokąd? A dokąd? A dokąd? Do hakera,

Ze złości, w wściekłości oczy przeciera,

Przez tora, przez dziwne zakątki sieci,

Z danymi, z hasłami, ruch danych leci,

Pracownik mdleje, powstaje i wieje,

Pot z czoła, po głowie się leje,

Procedur biedaczek przestrzegać zapomniał,

Manager mu wszystkie teraz wypomniał,

Stał przy nim, cytował prosto do ucha,

Reguły firmowe, a żar lał się z brzucha,

Tymczasem admini sieć zabezpieczyli,

Prezesa budzą, bo potrzeba tysiąca zyli,

Taka to farsa, gdy klika się wszędzie,

Faktury otwiera i zawsze tak będzie,

Ciekawość wygrywa, nad procedury przekłada,

Otwierać załącznik mimo, że jest zasada,

Pomyśleć, popatrzeć, zatrzymać działanie,

Admin ostrzegał, że tak się stanie.

I dane fruwają, szyfrują się w locie,

Klikacie, klikacie, klikacie, klikacie,

Stajecie, stajecie, stajecie, stajecie,

kolejne chcecie żeby było: Leń, brzydkie kaczątko, czy Okulary?

a może coś innego? wpisz w komentarzu:)

spodobał Ci się wpis? chcesz wiedzieć o kolejnych? dopisz się do newslettera

[email-subscribers-form id=”1″]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *